Koszęcin okiem Hadyny – 1952r.

 

Wjechaliśmy samochodami od strony zabudowań gospodarczych dworu (czworaków). Pierwsza brama. Ulica wewnątrz obiektu, potem druga. Wreszcie dziedziniec. Wysiadamy. Stanąłem nieruchomo, jak wrośnięty w ziemię. Dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie niczym stado mrówek. To był ten dziedziniec ze snów. Ten zamek. Z prawej ta sama wieża z wariackim zakończeniem altanowym na szczycie wieży romańskiej powyżej zegara. Ta sama nieregularna podkowa budynków. Z lewej część dwupiętrowa, nowsza, w stylu neoklasycznym. Wygląda reprezentacyjnie: duże wysokie okna z daszkami. Nad nimi wysunięte ozdobne gzymsy z tryglifami… i okna drugiego piętra z ozdobnymi wnękami oddzielającymi poszczególne okna. Za plecami angielski park, pełen wiekowych drzew (…).