Naszych Sześciu Kuźników na Grobli, ma za towarzystwo, tajemnicze, niewielkie skupisko drzew, dla odmiany, olch – Olchową Przystań – grupę , rosnącą nad rowem opaskowym między groblą, a łąkami, tuż obok domku na Grobli. Dlaczego tajemnicze? Otóż, podczas gdy pozostałe szpalery drzew, dumnie prezentują się, pozwalając oglądać z każdej strony, wysuwając, jak aktorzy pierwszego planu, krok w przód, czy to pojedynczo czy reprezentując z fasonem całą grupę, ot, jak np. Kuźnicy, to te tutaj drzewa, skromne, wycofane, rosną, jakby chciały stać się niewidoczne. Nie błyszczą blaskiem tych pierwszych, nie wołają – patrzcie, to my! Ciche, delikatne i zdystansowane, unikają rozgłosu. Wśród tego zagajnika odkrywam dwa ciekawe, niezwykle romantyczne okazy. Na jednego, rozrosłego patrząc, przyszła mi na myśli smutna i straszna ballada Goethe’go „Król olch”, o śmierci dziecka z rąk tytułowego króla, ducha. Lecz nie, nie!!! Bez obaw. To nie ta bajka, nie tak smutno przedstawia się historia, którą chcę opowiedzieć. Wolę raczej myśleć, patrząc na to drzewo, o…. pełnej dostojnej patyny, kunsztownej, jak stara biżuteria, Wenecji. O szlachetnym i wartościowym drewnie, które ścięte, przybierało pomarańczową barwę i kiedyś, przed wiekami, posłużyło do budowy podwalin tego cudnego, zabytkowego miasta. Dlatego, to nie otoczony złą sławą – Król Olch, Goethe, ale nasz na Grobli – Olszowy Król, dobrotliwy i ciepły, do którego zlatują się, jak do przyjaciela i obrońcy, małe ptaszki, w Jego koronie szukając schronienia.
Obok, po drugiej stronie, nad samym brzegiem, rośnie pojedynczy, smukły, lekko pochylony i przeglądający się w tafli wody Stawu – Samotnik – piękny okaz olszy czarnej, prezentujący się, jak zakapturzony, owinięty w starą pelerynę, ciągle ze spuszczoną głową, małomówny i mrukliwy, przewoźnik przeprawy łodzią na drugi brzeg. Otóż mogło tak być i z lekka magicznie rzecz rozważając, intrygująco to brzmi, nazwałam więc tę olszę Samotnikiem od Przeprawy. Bo olsza czarna to przede wszystkim charakterystyczne drzewo rosnące nad brzegami wód, rzek, torfowisk, tworzące tu w Lasach Lublinieckich ciekawe kompleksy wilgotnych lasów łęgowych i tzw. olsów. Olsza to szybko rosnące, popularne i niezagrożone drzewo, dorastające do ok. 30 m i 120 lat. Mamy w Polsce znacznie starsze okazy, choćby w Wąsoczu, pomnikowy okaz ok. 250 letni, z obwodem prawie 5 m. Te nasze, są o wiele skromniejsze. Olcha ma korę niemal czarną, z jej kwiatów produkowano barwnik zielony, z kory czerwony, z gałęzi brązowy, a charakterystyczne owoce, to drobne orzeszki zebrane w szyszeczkowate owocostany, pozostające na drzewie przez kilka lat. Przyjrzyjcie się, proszę. Drewno olchy wykorzystywane jest w stolarstwie, w budowlach wodnych, w rzeźbiarstwie, modelarstwie, a także, co ciekawe, do budowy instrumentów muzycznych. Olcha, artystyczna dusza. W naszych Lasach Lublinieckich olcha uzupełniała zestaw wartościowych drzew liściastych. Więc jeśli rosnąc trochę samotnie, pochylona na brzegiem stawu przypomniała mi przewoźnika przeprawy, to niech wybrzmi to wyobrażenie i ten obrazek na Grobli skojarzy się Wam z tym Samotnikiem. Nad groblą olch rośnie więcej. Odkryłam na Rozlewiskiem Bobrowym, na jego południowym początku, parę olch, która od razu skojarzyła mi się ze Starym Dobrym Małżeństwem. O czym opowiem być może później.
Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska