Herby Pruskie cz. I
Zamach w Sarajewie. Gavrilo Princip strzela do pary książęcej. Wydarzenie będące pretekstem do wybuchu wielkiej wojny.
1 sierpnia 1914 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji i zarządziły powszechną mobilizację. Całkowitą władzę nad administracją cywilną i władzami miejskimi, przejęli dowódcy wojskowi.
Kolejny numer „Lublinitzer Kreisblatt”, który ukazał się w tym samym dniu, wypełniony jest przeróżnymi zarządzeniami władz państwowych, w tym Landrata von Thaera. Jest w nich mowa o informowaniu właściwych służb państwowych o wszystkich podejrzanych osobach kręcących się po okolicy, oraz budzących niepokój innych nietypowych wydarzeniach. Cywilom bardzo mocno ograniczono możliwość „używania” gołębi pocztowych, gdyż było to zarezerwowane praktycznie wyłącznie dla potrzeb wojska. O wszelkich lotach należało informować władze z podaniem trasy lotu i celu takich zamierzeń. Pojawiły się także artykuły zagrzewające do walki wystosowane także przez samego Cesarza Wilhelma II: „aby z mieczem w ręku bronić honoru i bezpieczeństwa Niemiec u boku naszego austriacko-węgierskiego sojusznika”.
W kolejnych, ponownie artykuły zachęcające i zagrzewające żołnierzy do walki, a cywilów do udzielania im wszelkiej pomocy, w tym zbiórek żywności i innych niezbędnych na froncie artykułów pierwszej potrzeby. Na szczęście wojna w naszej okolicy skończyła się dość szybko, ale miało tu miejsce kilka epizodów.
Odezwa wzywająca do zbiórki pieniędzy i towarów na potrzeby walczących żołnierzy
Jednym z wielu pomysłów ks. Karla Urbana, było stworzenie kroniki „wielkiej wojny”, opisującej wydarzenia w północnej części powiatu lublinieckiego i opartej o relacje naocznych świadków. Proboszcz parafii w Sadowie zaczął więc pisać listy do ludzi, którzy doświadczyli działań zaczepnych i prowokacji ze strony żołnierzy rosyjskich. Jednym z tych, którzy mu odpowiedzieli, był asystent pocztowy M. Glager, pracujący w położonych na granicy Herbach Pruskich.
Na zielono granica prusko-rosyjska w 1914 roku. Opisane tu wydarzenia rozgrywały się w okolicach zaznaczonych Herb Pruskich.
Jak pisał w swoim obszernym liście do ks. Urbana, już pierwszego dnia wojny w Herbach i kilku okolicznych wioskach doszło do prób penetracji tych miejscowości, przez Rosjan przebranych za pruskich urzędników pocztowych. Ludność cywilna była przestraszona całą sytuacją, zachowywała się w tym okresie bardzo ostrożnie, a ulice miejscowości były najczęściej puste.
Najważniejsze miejsca w Herbach Pruskich
Jeszcze tego samego dnia w południe, w Herbach Pruskich pojawiło się ok. 8-10 żołnierzy pod dowództwem porucznika z 4. Oberschlesisches Infanterie-Regiment Nr. 63 z Lublińca, aby zabezpieczyć punkt graniczny.
Żołnierze 4. Oberschlesisches Infanterie-Regiment Nr. 63. Lubliniec, ul. Stalmacha: przed jednym z baraków stojących na placu przy szkole podstawowej („Czerwona szkoła”)
Natomiast późnym popołudniem rozpoczęła się ewakuacja mieszkańców, którzy wraz z dobytkiem opuszczali swoje domostwa. Na miejscu mogli pozostać celnicy oraz mężczyźni przeszkoleni wcześniej jako paramilitarny Grenzschutz, a także dwóch stróżów nocnych, pracownicy kolei i poczty. Tego dnia słyszano wystrzały, które oddano w stronę dworca kolejowego.
Przejście graniczne przy dworcu kolejowym Herby Pruskie.
Słyszano także pojedyncze strzały w pobliskim lesie. W nocy ponownie strzelano z armat, a po ich huku równocześnie roznosiło się szczekanie gospodarskich psów. Mrok nocy oświetlały palące się w lesie koszary wojskowe, które zbombardowali żołnierze rosyjscy. Strzały dochodziły coraz bliżej, aż nagle na budynkach dworca także pojawił się ogień. Zdaniem Glagera miało to być już 2 sierpnia około godz. 3:30. Rosjanie byli więc już na niemieckiej ziemi. Groźnie rozwijające się wydarzenia przytomnie przerwał wspomniany wcześniej dowódca niewielkiego oddziału IR63 z Lublińca, który wydał rozkaz, aby wszyscy mężczyźni pozostający w Herbach, dołączyli do jego żołnierzy Landwehry i wyruszyli na dworzec, w celu zabezpieczenia urządzeń i uniemożliwienia przejęcia ich przez Rosjan.
Żołnierze IR 63
Na dworcu stał w tym czasie tylko jeden pociąg, a drugi zawrócony z Herbów znajdował się na torach pomiędzy Lisowem, a Kochanowicami. Załogi obu pociągów uciekły lasami w stronę Lublińca, gdzie ostatecznie znaleźli schronienie.
Zdjęcie poglądowe
Niedzielnym popołudniem (2 sierpnia) kolejni żołnierze z 63 Pułku Piechoty wyruszyli pociągiem z Lublińca w kierunku Herbów celem, przeprowadzenia kontrofensywy. Wieźli ze sobą także telegraf, aby utrzymać połączenie z Lublińcem oraz ze śląskim sztabem wojskowym. Urzędnik zastał Urząd Pocztowy splądrowany. Szybko przystąpił do podłączenia telegrafu, zaś żołnierze rozpoczęli przeszukiwanie gospodarstw i ulic.
Niemieckie polowe stanowisko obsługi telegrafu z okresu I wojny światowej. Zdjęcie poglądowe.
W czasie tych działań nagle wybuchł pożar, będący sygnałem do rozpoczęcia ostrzału z broni maszynowej. Jeden z pocisków wybił szybę w urzędzie pocztowym i wbił się w kaflowy piec. Pocztowiec obawiał się najgorszego, ale nagle wydano rozkaz do ataku i żołnierze niemieccy ruszyli w stronę przejścia granicznego. On sam dostrzegł 6 żołnierzy rosyjskich, którzy wyskakiwali z okien z zamkniętych na klucz budynków mieszkalnych i uciekali w stronę lasu. Kiedy nastała noc, strzały ucichły, a pogoń za żołnierzami przerwano. Pomiędzy 2.00 a 3.00 zapanowała cisza.
Żołnierze IR 63
Był poniedziałek, 3 sierpnia. Dalsze dni były już spokojne. Pracownik poczty depeszował o zniszczeniach budynków administracji na przejściu granicznym, nie mogąc uwierzyć, ile szkód mogli dokonać żołnierze rosyjscy, okupując budynki zaledwie przez dwa dni. Każdy z budynków mieszkalnych również był splądrowany, a to, czego nie zrabowali Rosjanie, tj. rozerwane pierzyny, garnki, talerze i podeptane ubrania, leżało dosłownie wszędzie.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Herby Pruskie, cz. II
Kolejny list do ks. Urbana wysłał z Katowic 10 sierpnia 1916 roku pewien nauczyciel, który niestety, się nie podpisał (być może jego adres znajdował się tylko na kopercie). Twierdził, że o wydarzeniach z 2 i 3 sierpnia wie o wiele więcej, niż jego dobry znajomy, nauczyciel Scholtyssek z Kochanowic, którego niedawno spotkał i pytał się go o jego przeżycia na dworcu w Herbach.
Owe trzy dni niepokojów, były dla mieszkańców pogranicza, przesiąknięte nie lada cierpieniem i trwogą. Przerażeni wieśniacy, byli już spakowani i czekali na rozkaz do ewakuacji. Nauczyciel z Kochanowic mówił koledze, jak w trójkę, m.in. z nauczycielem z Kaliny, pod ostrzałem karabinów uciekali na furmance z Herbów do Lisowa.
Pocztówka z Lisowa, ok. 1912 rok
W czasie ucieczki Rosjanie oddali za nimi 3-4 strzały. Nic się im jednak nie stało, oni zaś cało i zdrowo dołączyli do grupy Grenzschutzu, do której, jako przeszkoleni cywile, mieli się stawić w chwili mobilizacji. W Lisowie dowiedzieli się, że niemieccy pogranicznicy ewakuowali się wraz z żołnierzami do Lublińca. Scholtyssek wrócił więc do Kochanowic, gdzie wraz ze swoim zięciem pilnował porządku aż do czasu, kiedy do wioski weszli żołnierze 3. Schlesisches Infanterie-Regiment Nr. 156 stacjonującego w Tarnowskich Górach.
1 Pułk Strzelców Konnych i 3 batalion 156 Pułku Piechoty podczas uroczystości powitania i zaprzysiężenia na rynku w Tarnowskich Górach 1 października 1913 r.
Nauczyciel na kolejnych stronach listu pisał o powrocie ludności cywilnej do Herbów, o splądrowanych przez rosyjskich żołnierzy domostwach, o licznych zniszczeniach i rabunkach. Na widok maszerujących w stronę Częstochowy żołnierzy mówili: „Wir fühlen uns also von jetzt wieder sicher” (Od tej chwili znów możemy czuć się bezpiecznie). Pisał również, że oczekuje wydania „Kreiskalender”, do którego miała być przygotowana przez ks. Urbana obszerna relacja z tamtych dni.
Informator „Der Landbote Lublinitzer Kreis-Kallender” z roku 1913.
Na podstawie informacji i swoich osobistych przeżyć, a także relacji uzyskanych od okolicznych mieszkańców, ks. Urban pisał jeszcze o mobilizacji wojsk rosyjskich w rejonie częstochowskim i wzmocnieniu garnizonu na przejściu granicznym w Herbach.
Ks. Karl Urban przy pomniki von Schilla w Sadowie
Zidentyfikował oficera, który bronił urzędu granicznego i jak pisał ów bohaterski porucznik Thomas z 63. Pułku Piechoty z Lublińca, poległ niedługo potem, w czasie działań wojennych w Belgii. Ks. Urban podzielił się także swoimi przeżyciami: kiedy w Sadowie sprawował pogrzeb zmarłego Johanna Dziuka z Wielkich Droniowic, w czasie opuszczania trumny do grobu, słyszał odgłosy wystrzałów armatnich.
Sadów. Kościół i szkoła
Pisał także o planowanym rzekomo przez Rosjan szturmie na Lubliniec, ale skądinąd wiadomo było to, że armia rosyjska, oprócz niewielkich wypadów, nie była przygotowana na tak wielkie operacje. Działania na granicy Górnego Śląska trzeba więc traktować jedynie jako prowadzone celowo działania zaczepne. Naoczni świadkowie z terenów nadgranicznych utrzymywali, że w niedzielę 2 sierpnia widzieli zapędzające się w głąb Górnego Śląska rosyjskie patrole, m.in. w Dębowej Górze koło Boronowa, tj. prawie 7 km w linii prostej od granicy.
Kozacki patrol zimą 1914 roku
Faktem jest, że incydent graniczny poruszył oddziały stacjonujące w koszarach w Gliwicach, Lublińcu i Tarnowskich Górach, które koleją natychmiast przetransportowano na teren przygraniczny.
Na podstawie:
„Ks. Karl Urban – górnośląski duszpasterz, badacz lokalnych dziejów” – ks. Piotr Górecki
Fotopolska
https://polska-org.pl/
https://www.ir63.org/index.html
https://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/
https://biblioteka.czest.pl/
https://pl.wikipedia.org/