Chyba przyszła pora na przedstawienie Jego Wysokości – największego, najgrubszego, najpotężniejszego. Takiego, że nie sposób Go pominąć. Reprezentuje wszystko, co w tych drzewach jest najpiękniejsze. Jest jak kwintesencja pozdrowienia Darz Bór, płynącego z głębi Lublinieckich Lasów, fragmentu dawnej Puszczy Śląskiej. Dlatego tak właśnie Go nazwałam, Darz Bór. Kiedy patrzy się na Niego, do głowy przychodzą same podniosłe rzeczy i porównania. Serce rośnie, duma rozpiera. Wiadomo, jest stary. Wiekowy. Ma złamane konary, choruje, ale widać, że jest zadbany ręką człowieka. Zdecydowanie, obok tych na grobli, ten mocarz jest wyróżniający się. Dęby, co oczywiste, nie rosną tylko na groblowej alei, ale w całym kompleksie leśnym. Są jego wyróżnikiem pośród drzew iglastych. Ten oto wielkolud zadomowił się, można by powiedzieć, na zapleczu grobli, a właściwie wydmy, do której na zachodnio- południowym brzegu stawu Posmyk dotyka ten trakt.
Wydma jest charakterystycznym elementem krajobrazowym, wzniesieniem terenu, przylegającym do stawu, odsuwającym w tym fragmencie groblę od lustra wody, by troszkę dalej, idąc tym „zapleczem” wzdłuż dawnych ośrodków i budynku Leśnictwa Kokotek, zbudowanych na „Górce”, dojść ponownie do fragmentu groblowej drogi zmierzającej do pomostu przy Ustroniu Leśnym „Posmyk”. Dęby Lasów Lublinieckich to szczęściarze, którzy w monokulturze sosny tego dużego kompleksu, zwanego często Zielonymi Płucami Śląska, mimo wszystko, przetrwały wszelkie antropologiczne przemiany, w tym najbardziej dla nich okrutną – czas prosperity hutniczej, kiedy to trzebiono lasy na potrzeby funkcjonujących kuźnic. W tym dziele upodobano sobie bardzo mocno właśnie dęby. Ścinano je bez sentymentów. Są więc te, które z nami zostały, wielowiekowymi świadkami historii tych ziem, tych lasów, dawnych ich mieszkańców. Są naszymi łącznikami z tamtą opowieścią … dawno, dawno temu, w Lasach Lublinieckich rósł, posadzony przez sójkę, która gubiąc żołędzie, las sadziła, mały dąbczak. Początkowo w leśnej ściółce wcale go nie było widać. Jeden listek, potem nieśmiało drugi. Pierwsza gałązka i.. poszło. Czas upływał, zmieniało się otoczenie, a on rósł, mężniał i nie dał się złemu losowi. Trwa do dziś, już teraz wiekowy, dotknięty zębem czasu, ale nadal zielony i górujący nad głową. A nad nim wznosi się najwyższa w okolicy wydma, obok rosną inne drzewa, często bracia dęby, a wokół ptaki śpiewają, ludzie spacerują i uśmiechają się z zachwytu nad Jego ogromem i pięknością. Warto zajść na „zaplecze” Górki i przywitać się z Nim. Powiedzieć – Darz Bór. Niech nam darzy zielonym domem, wspaniałym miejscem do mieszkania, do radości z życia w zgodzie i przyjaźni z naturą.
Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska