Kieszonkowe zegarki, symbol prestiżu i elegancji mężczyzny, często wykonywano w srebrnych i złotych kopertach, inkrustowano cennymi kamieniami, zdobiono emalią i grawerowano.
Najcenniejsze były nagrodami w konkursach sportowych i wojskowych. Do czasów I Wojny Światowej każdy szanowany mężczyzna musiał posiadać dobrej klasy zegarek kieszonkowy. Często miały osłony i były noszone w specjalnej kieszeni na zegarek i przyczepiane do łańcuszka lub breloczka.
Na początku XX wieku zegarek na rękę, pierwotnie nazywany „bransoletką” był zarezerwowany dla kobiet i uważany bardziej za przemijającą modę, niż za poważny zegarek. Podobno mężczyźni, którzy nosili zegarki kieszonkowe, mówili, że „prędzej założą spódnicę niż zegarek na rękę”.
Tymczasem w czasie działań wojennych na froncie okazało się, że zegarki kieszonkowe są mało praktyczne, a dotychczasowy damski wariant zegarka naręcznego sprawdza się znakomicie. Żołnierze na polu bitwy zegarki kieszonkowe przyczepili do nadgarstka za pomocą skórzanego paska. Od tej pory tak zwane „pasówki” dominują na nadgarstkach obu płci.
Na początku zegarki kieszonkowe po prostu wkładano
do specjalnie wykonanej kieszonki skórzanego paska.
Później było już odwrotnie. Koperty zegarków dostosowano do skórzanych pasków.
Już wtedy ceniono takie znaki towarowe jak: Longines, Omega czy Doxa. Czasomierze tych firm wielokrotnie nagradzano na światowych wystawach w Paryżu, Genewie czy Mediolanie prestiżowymi nagrodami i medalami, których wizerunek umieszczano potem na kopertach zegarków.
Certyfikat zegarka Patek. Philippe&Company wygląda naprawdę pięknie.
Składaniem zegarków kieszonkowych często zajmowały się rodzime, lokalne warsztaty zegarmistrzowskie. W Lublińcu chyba najstarszy sklep i jednocześnie zakład zegarmistrzowski, należał do Telesfora Grąbczewskiego. W sklepie na Tarnowitzerstrasse (dzisiaj ul. Lompy), oprócz sprzedaży rożnego rodzaju czasomierzy, które sam naprawiał, w jego ofercie były także srebra i wyroby ze złota.
Sklep Grąbczewskiego już w nowej lokalizacji, na Rynku.
Już w 1894 roku można było u niego zakupić „Polyphon” – automat do odtwarzania specjalnych metalowych płyt muzycznych.
Reklama sklepu Grąbczewskiego w „Lublinitzer Kreisblatt” nr 49, 8 grudzień 1894
Z czasem asortyment sklepu Grąbczewskiego powiększył się o gramofony, barometry, termometry, zastawy stołowe oraz zyskujące coraz większą popularność rowery. Wybór miał spory, a w ofercie królowały marki Adler, Wanderer, Triumph, Brennabor czy Opel. Telesfor Grąbczewski w 1908 roku przeniósł się do lokalu na Rynku.
Sklep Grąbczewskiego już w nowej lokalizacji, na Rynku.
W 1922 roku w byłym sklepie Grąbczewskiego na dzisiejszej ulicy Lompy, swój zakład zegarmistrzowski otwarł Franciszek Mizgalski. Firma pozostaje do dziś w rękach rodziny Mizgalskich i obchodzi w tym roku okrągłą 100-tną rocznicę istnienia.
W tej kamienicy swój pierwszy sklep prowadził Telesfor Grąbczewski.
Obecnie od 1922 roku Zakład Zegarmistrzowski Mizgalski.
Jak się okazuje w 1911 roku zegarki można było również kupić w sklepie należącym do B. Zedlera „Zegarki i Biżuteria”. Niestety nie wiem, gdzie ów sklep miał swoją siedzibę. Wiadomo jednak, że zegar, który przez wiele lat wisiał na lublinieckim dworcu, został sprzedany w firmie Zedlera w dniu 9.10.1911 roku. Obecnie znajduje się w Sali Tradycji w Herbach Nowych.
Zegar firmy „Junghans”. Sala tradycji w Herbach Nowych.
Pieczęć sklepu Zedlera na tylnej ściance zegara.
Jeszcze jeden zakład zegarmistrzowski z wieloletnią tradycją znajduje się w Lublińcu na Placu Kościuszki. Założył go w 1945 roku między innymi, późniejszy lubliniecki radny i zasłużony działacz Cechu Rzemiosł Różnych Teodor Budzyński. W rodzinnych rękach w osobie najmłodszego syna Henryka i w tym samym miejscu działa do teraz. Tutaj niedługo minie 80-tka.
Na podstawie:
https://www.facebook.com/profile.php?id=100057069687229
https://stylfaceta.com/zegarki-kieszonkowe-ranking/
https://zegarkiclub.pl/
https://www.facebook.com/STMWHerby