W zasadzie wymyślony przeze mnie „Projekt Grobla” został zamknięty. Zostało może kilka okazów drzew, wcześniej w rożnych miejscach tego opisywania wzmiankowanych, ale nie rozwinęłam ich historii, bo przyznam, że wyczerpałam swe „moce” i pokłady nadziei na zwrócenie większej uwagi na to imponujące i historyczne założenie przyrodniczo-krajobrazowe, jakim jest aleja drzewna na Grobli Stawu Posmyk. Zrobiłam, co sobie wymyśliłam, uważając, że komuś się to pisanie przyda. Kto został poruszony, uwrażliwiony, zapoznany z tematem opieki i prawnej ochrony tych starych dębów, klonów, wiązu, olch i brzóz, tego zaczarowałam opowieścią, zaraziłam pasją i sentymentem do tego miejsca. Będzie tu wracał, o Grobli i jej drzewach pamiętał i upominał się. Oby.
Wykonałam, to co zamierzyłam. Ale pewnego dnia, ubiegłego roku, niespodziewanie i smutno wróciły do mnie te wzmiankowane, nieopisane dotąd drzewa, upominając się o upamiętnienie następnego, ważnego imienia. Uhonorowanie Naszego Człowieka, powszechnie znanego, wielce szanowanego, zasłużonego i podziwianego ze szczerym uczuciem, co najmniej sympatii. Pewno ktoś się obruszy, bo „Nasz”, był On dla wielu i my w Kokotku jesteśmy li tylko jednymi z Jego ogromnej drużyny, choć niezwykle istotnymi ludźmi i miejscem, w życiorysie śp. Druha Krzysztofa Zbączyniaka, bo o Nim mowa. Druh Krzysztof we wrześniu 2021 r. odszedł na wieczną wartę. Twórca odrodzenia lokalnej idei harcerstwa, jej piastun, wieloletni Komendant Hufca ZHP, budowniczy Ośrodka Harcerskiego w Kokotku, Kawaler Orderu Uśmiechu, nauczyciel, wychowawca, zwyczajnie bogaty osobowością, prostoduszny, pełen pasji, twórczy Człowiek. Był jak opoka, obecny zawsze, ciągle w ruchu, w wirze pomysłów, trudzie codziennych wyzwań, w ferworze największych harcerskich wydarzeń, potrzeb, nie od gadania, a od roboty. W Kokotku odnalazł swą przystań. Posłuchał jakiegoś wewnętrznego głosu, wołania i wybrał. Wybrał tę życiową drogę, pasję i wreszcie misję, jakkolwiek to patetycznie zabrzmi, a może to one Go wybrały i nie miał innego wyjścia, jak znaleźć się właśnie tu, pośród lasu, pomiędzy namiotami, ogniskiem i młodymi ludźmi o podobnych wartościach i etosie. Po drodze, obok, w trakcie, wiele było zainteresowań, dokonań, zrealizowanych wyzwań. Każde jakoś zbliżało lub krążyło wokół tego najważniejszego w życiu. I można w nim pełnić wiele ról, mieć zaszczytne, ważne funkcje, sprawdzać się w nich znakomicie, będąc dyrektorem, nauczycielem, komendantem, ale harcerskiego serca nie oszukasz. To zew, na który odpowiedział całym sobą, budując, rozbudowując, modernizując Ośrodek Harcerski w Kokotku, w którym wychowały się pod Jego okiem całe pokolenia fajnych, młodych ludzi. To tu czuł się najlepiej, najbardziej naturalnie, sobą, harcerzem, druhem Krzysztofem. On, Ośrodek, Kokotek, to nierozerwalna, ta sama opowieść. Jedna, śpiewana przy ognisku piosenka, o tym, jak ważne są cele, ideały, pragnienia i wspólnota. Dziś Druh Krzysztof Zbączyniak dotarł do swej wiecznej przystani. Było, jak trudno się mówi w czasie przeszłym, w Nim wiele zwykłości, prostolinijności, humoru, ale i bardzo twardego stąpania po ziemi, realizmu,doświadczenia, uporu, wytrwałości i hartu, które to cechy pozwoliły przezwyciężyć niejeden zamęt i niejedną trudność.
Wydawało się, że jest niezniszczalny. Taki jak ten dąb, nazwany początkowo przeze mnie Przystaniowym, bo rośnie przy wąskim wejściu na Groblę, na wprost pomostu z zacumowaną na stawie łódką. Tak, to ten sam zadziorny, niedający się przeciwnościom i zwyczajnie złemu. Dąb, którego onegdaj, pewnego letniego wieczora, jacyś bezmyślni dewastatorzy podpali, nie wiadomo czy dla „zabawy” czy z nieostrożności. Drzewo zostało wówczas mocno nadwyrężone, ale incydent na szczęście się nie powtórzył (został mocno nagłośniony, potępiony), a drzewo, choć wyraźnie u nasady pnia przypieczone ogniem, przetrwało, odzyskało swą witalność, piękno i posągową potęgę. Nadal rośnie, otwierając szpaler równie starych i historycznych dębów, których grupę nazwałam Bracią Harcerską, na pamiątkę ich bytności, od tak dawna w naszej dzielnicy.
To piękny okaz starego, mocnego, dobrego drzewa. Jego dramatyczna przygoda z wandalami, silna wola przetrwania, skojarzyła mi się trochę, z ciekawą, pełną zwrotów, wspaniale ikoniczną, historią życia Druha Krzysztofa. Ten Dąb, jest w zasadzie symbolem życiowej przystani, którą śp Krzysztof Zbączyniak, odnalazł, pokochał i otoczył ogromnym staraniem do ostatnich chwil, swego wypełnionego szlachetną ideą, życia. Niechże więc ten Dąb od teraz nosi Jego imię, niech czuwa nad swą Harcerską Bracią i historycznymi starymi drzewami na Grobli.
Uważam, iż tak wrośniętego w to miejsce, w Kokotek, Człowieka – legendy, nie mogło zabraknąć w mojej opowieści o drzewach Grobli. One, te drzewa, są same w sobie pomnikami. Każde z nich opisane poprzez postać, której imieniem zostały nazwane, to kawałek historii. Podwójnie, bo przez pamięć o konkretnym człowieku i przez swój przyrodniczo – historyczny wymiar i walor. Pisałam o tym kontekście tego Projektu od samego początku. I teraz, po świadomie odczekanej przerwie na chwilę zadumy, uspokojenie emocji, popełniam tę opowieść, ciepło i serdecznie żegnając w ten osobisty sposób, niezwykle Pozytywnego, Ciepłego i Lubianego Druha Krzysztofa. Jego drzewo pozostanie z nami.
Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska