1. września, początek meteorologicznej jesieni. Naukowcy obserwują i analizują, rok do roku, dekadę do dekad, zachodzące w przyrodzie zmiany. Łatwiej i sensowniej to robić w stałych, porównywalnych okresach, precyzyjne „od, do”. Moje opisywanie starych, wiekowych drzew nad stawem Posmyk też właśnie dotarło do finału. Projekt Grobla zamyka się nieoczekiwanie smutnym epilogiem – masakrą piłą mechaniczną. Wymowne i sugestywne zakończenie, przyznajcie sami. Nie, jeszcze nie musimy śpiewać znanego refrenu ..” to już jest koniec, nie ma już nic…”, tak źle jeszcze nie jest i choć te „pseudo” zabiegi pielęgnacyjne oglądam z bólem serca, to bez przesady, żadnego drzewa na szczęście, nie ścięto. Dzieją się wokół, większe i niestety, nieodwracalne katastrofy przyrodnicze – pozbywamy się w naszych puszczach, na terenie całego kraju, olbrzymich powierzchni starego, dojrzałego, wartościowego ekosystemu leśnego. Ba, po cichu wycinane są drzewa nawet w parkach narodowych i rezerwatach. Dlaczego więc płakać i robić tragedię po obciętych, wystających, czasem obeschniętych konarach drzew, na naszej grobli? To dla bezpieczeństwa. Sama pisałam, że niedopilnowane, mogą grozić oderwaniem się i spadając, kogoś uderzyć. To urżnęli. Tylko te wychodzące na drogę, czy suche, czy zdrowe, nieważne. Oberwało się Posmykowi, Dobremu Duchowi Grobli, Zacnym Ludziom, Kuźnikom itd., długo by wymieniać. Zrobili asekuracyjną (przede wszystkim – dla siebie) pożal się Boże, kosmetykę. Nie żeby z troski o dobrostan drzew, jakaś ocena fachowca, żeby już nie wymagać, dendrologa, czy drzewo potrzebuje być może leczenia lub zabezpieczenia, specjalistycznych zabiegów, czy zdrowe czy chore, jaka jest jego kondycja, jak mu pomóc, by rodziło i żyło jeszcze wiele lat, bo cenne, by cieszyło oko, ale przede wszystkim zachowało wartość i pożytki starego drzewa, z uwagi na jego walory historyczne, przyrodnicze, środowiskowe, estetyczno – krajobrazowe. Nie mówiąc o sentymentalnych. Słodka naiwności! Kogo takie rzeczy obchodzą? Robi się, to co się musi i tyle. Jeszcze się drzewami przejmować. Moje? Nie. To o co hałas? Państwowe, znaczy – niczyje (przekonanie wyuczone, wryte w nasze głowy w poprzednim systemie polityczno- ekonomicznym ma się znakomicie). A mało to się drzew wokół wycina? Od tego jeszcze nikt nie umarł. Stare, to wyciąć, bo jeszcze kogoś zabije. Ot, cała filozofia. To prawda, że te nasze groblańskie państwowe są więc jakby niczyje. Nad takim bukiem w centrum, przy Sądzie, to się jeszcze przez moment kilku ludzi nagłowiło, o niego się pokłóciło. Wiadomo, pomnik przyrody i rośnie w centrum, to byle kiedy ktoś sobie o nim przypomni, upomni się, wojować będzie , by ratować, nie ścinać. A tu? Kto zawoła, kto zapłacze? Życie jest okrutne i ze słabszymi się nie caćka. Przecież one, te drzewa Posmyka, takie opuszczone, zapomniane przez wszystkich. Zechcą je wyciąć, to wytną. I co poradzić? Nawet niektórym może się to podobać. Taka to prawda o nas samych. Rośnie na grobli, między dwoma dębami – Leśnym Bajarzem, a tym kiedyś podpalonym, Przystaniowym, około 11. pięknych, dorodnych drzew – to w przewadze też dęby, jedne starsze, inne, widać, że trochę później wyrosły. Każde z tych drzew, w rzędzie, wzdłuż zwartej zabudowy działek, domostw i otaczających je płotów, niemal naprzeciw Brzegu Zacnych Ludzi i Internowanych, przypomina mi Nas Samych, patrząc szerzej – mieszkańców miasta, węziej temat ujmując – tej Dzielnicy, może dawnego przysiółka Posmyk, leśnej okolicy, po prostu, mieszkańców tych stron. Tych dawniejszych, po których tylko ślad pozostał w księgach parafialnych, urzędowych rejestrach, na zdjęciach, może w wyblakłych wspomnieniach, anegdotach i Tych obecnych, Nas, którzy współcześnie tu żyjemy, spacerujemy tą groblą, odpoczywamy na niej, przyglądając się ptakom, szukając wytchnienia, cienia, ciszy, pięknej dla oczu przestrzeni. Którzy jesteśmy, poniekąd, świadkami i obserwatorami, a może i nawet komentatorami teraźniejszości na grobli. Oby opiekunami i nieobojętnymi na jego los, przyjaciółmi tego sąsiadującego z nami starodrzewu. Jaką wrażliwość, uważność, reprezentujemy dziś sobą, swą postawą, taką wizję przyszłości wykreujemy sami dla siebie. Tak często myślę, że jesteśmy jak te drzewa, a one, jak my. Wzrastamy obok siebie, tworzymy rodziny, rodzimy, wychowujemy nowe pokolenia, czujemy ból, chorujemy, starzejemy się i umieramy. Jesteśmy częścią tego samego Kosmosu, tej samej kropli wody, haustu powietrza, garści ziemi, promienia słońca i światła księżyca. Słowem, pewną zmienną cyklu życia i umierania, gwiazdą, która rodzi się, by i tak kiedyś zgasnąć. I w tej drodze, mamy często koło siebie przyjazną, opiekuńczą, ciepłą dłoń, a bywa, że … nikt nie zauważa, ani gdy jesteśmy, ani wówczas, kiedy już nas nie ma obok. Odpowiadając wszystkim, którzy pytali, zastanawiali się, po co i dlaczego tyle piszę o tych drzewach, dlaczego się wtrącam, gdy nie moje, mówię – moja troska i zainteresowanie starymi drzewami na grobli Posmyka wywodzą się między innymi z pewności i głębokiego przeświadczenia, że wszyscy sobą wzajem winniśmy się opiekować i nieść sobie pomoc. Jeśli choć jedna, jeden z Was, tę troskę ze mną podzielił i czynicie to nadal, to jesteśmy razem, za co stokrotne dzięki i szacunek. Myśl, że jest nas więcej, daje nadzieję, że Ziemia, planeta, nie zginie, że przyszłym pokoleniom nie wszystko, co do życia niezbędne, zniszczymy bezpowrotnie. A mniej patetycznie, to przecież zawsze lepiej być po tej ”jasnej stronie mocy”, zostać bohaterem ratującym świat i hołdować zielonemu, nie betonozie, pięknej, niosącej zdrowie, naturze, zamiast plastikowej, trującej nas, sztuczności. Chrońmy drzewa na grobli Posmyka, chrońmy samą groblę, jako nieprzeciętny zespół krajobrazowy.
Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska