Cech rzeźników w Lublińcu

28 kwietnia 1500 roku książę Jan II Dobry po tragicznym pożarze, w którym spłonęły wszystkie wcześniejsze dokumenty, wystawił dokument potwierdzający dotychczasowe prawa i przywileje lublinieckich rzemieślników oraz pozostałych mieszczan. Wymienieni wtedy zostali: piekarze, szewcy, krawce, tkacze oraz właśnie masarze. Z kolei w 1534 roku w Urbarzu sporządzonym na zlecenie Jerzego Hohenzollerna, znajdują się zapiski oficjalnie potwierdzające istnienie 8 jatek masarskich w Lublińcu.


Potwierdzenie przywilejów mieszkańców Lublińca z 1500 roku.
Archiwum Państwowe w Opolu. 

Kolejną istotną datą w dziejach zawodu rzeźnika jest rok 1608 i dokument podpisany 8 sierpnia przez Jana III Kochcickiego. Więcej informacji o tym, znajdziemy w artykule zamieszczonym w dzienniku „Polska Zachodnia”. W statucie powołanego wtedy cechu rzeźników, oprócz wielu przepisów dbających o jakość i dostępność mięsa dla mieszkańców oraz zakazie nieuczciwej konkurencji, znajduje się kilka ciekawostek dotyczących adeptów tego zawodu. Na ucznia masarskiego mógł być przyjęty tylko chłopiec „z prawego łoża”. Po wyuczeniu rzemiosła mógł być zaraz przyjęty do cechu, ale musiał przynajmniej przez rok pracować w innym mieście i praktykować u innych mistrzów. Statut nakładał też na mistrza obowiązek ożenku w ciągu roku od daty zdania egzaminu, pod karą 6 talarów. W zamian za przywileje, były także obowiązki. Starsi cechu mieli dostarczać rocznie trzy kamienie łoju zamek i jeden kamień łoju na kościół, z przeznaczeniem do oświetlania pomieszczeń.


Lubliniecki zamek na mapie Friedricha von Wredego z połowy XVIII wieku.
Żródło: „Lubliniec, 750 lat historii miasta i mieszkańców” .

W pierwszej połowie XVII wieku masarze byli zobowiązani dostarczać na Zamek także wnętrzności ubitych zwierząt, z przeznaczeniem do karmienia nimi, znajdujących się tam sokołów łownych. Trochę później według dokumentów parafii św. Mikołaja, w latach 1692-1732 rzeźnikiem był Andrzej Podrena, który jednocześnie pełnił funkcję … kościelnego. Na początku lat 80-tych XVIII wieku, w Lublińcu było czterech masarzy, którzy rocznie ubijali 58 wołów, 200 świń, 170 cieląt i 170 baranów.


Rzeźnik wieprzowy(Porks butcher)

Według danych statystycznych z roku 1865 zawartych w podręczniku Felixa Triesta z Wrocławia, w naszym mieście było już 16 rzeźników. Taki wzrost liczby osób trudniących się tym fachem spowodowany był, jak sądzę, nie tyle wzrostem konsumpcji mięsa, a raczej dużym zapotrzebowaniem na skóry. Te z kolei miały zastosowanie w produkcji butów i innych wyrobów skórzanych. Było to oprócz rolnictwa głównym źródłem utrzymania mieszczan, w tym: aż 23 szewców, 6 rymarzy, 3 kuśnierzy, 1 garbarza oraz 1 farbiarza.


Szewc. Żródło://www.lisak.net.pl/

W dniu 12 lipca 1887 roku w Lublińcu założono Wolny Cech Rzeźników, w którym zrzeszyło się 7 członków. W związku ze zmianami i reorganizacją prawa w państwie Pruskim dotyczącego rzemieślników, w dniu 7 sierpnia 1899 roku sejmik wojewódzki w Opolu, zatwierdził nowy statut tego stowarzyszenia, oraz jego nowy zarząd w składzie: Bernard Potrawa – starszy, Jerzy Nowozimski – skarbnik i Paweł Potrawa – sekretarz. Jednym z podstawowych obowiązków każdego cechu było kształcenie nowych adeptów tego zawodu. Młodzi masarze najpierw poznawali tajniki tego fachu u swojego mistrza – opiekuna. Następnie czeladnicy po zdaniu egzaminu przed specjalną komisją, udawali się „na wędrówkę” do innych mistrzów, gdzie odbywali dalszą praktykę, poświadczoną wpisami do specjalnej książki – „wanderbucha”. Taki system kształcenia rzeźników obowiązywał od wielu lat. W Archiwum Państwowym” w Katowicach zachował się wanderbuch Jana Ziebro – czeladnika z Tarnowskich Gór, wystawiony przez Starszych Cechu w Lublińcu. Owa komisja poświadcza w tym dokumencie, że Jan Ziebro z Tarnowskich Gór, praktykował u „brata naszego” Jana Goltza i sprawował się bardzo dobrze. Dokument nosi datę 21 marca 1628 roku.


Wanderbuch rzeźnika Jana Ziebro

28 maja 1905 roku „w ogrodzie pana Iwanowskiego” (lokal znany później jako „Armata”, a obecnie sklep sportowy na ul. Mickiewicza), odbyły się uroczystości poświęcenia sztandaru należącego do Cechu Rzeźników.

W ramach obchodów odbył się koncert orkiestry z Friedrichshütte (Strzybnicy) pod dyrekcją pana Krause.


Zaproszenie na uroczystości w „Lublinitzer Kreisblatt”

W latach 1907 – 1910 nauki zawodu u mistrza Tomasza Biskupa w zakładzie przy ówczesnej ulicy Tarnowitzerstrasse (Lompy), pobierał Franciszek Segeth z miejscowości Sorowski (Zborowskie). Z jego „wanderbucha” wiadomo, że 2 maja 1910 r. złożył egzamin przed komisją Cechu Rzeźników w Lublińcu, a następnie przez okres nieco ponad dwóch lat odbywał praktykę u sześciu różnych rzeźników, w tym w zakładzie w Berlinie, gdzie w pracy czasowo zastępował swojego brata Georga również rzeźnika.


Wanderbuch Franciszka Segetha

W 1913 roku już w Lublińcu razem otwarli sklep przy ulicy Langestrasse (Damrota), o czym informowała gazeta „Lublinitzer Kreisblatt”.


Reklama sklepu braci Segeth w „Lublinitzer Kreisblatt”.

Kilka lat później w 1920 roku Franciszek Segeth obronił egzamin mistrzowski i otwarł własny sklep mięsny przy ulicy Gerichtstrasse (Sobieskiego).


W momencie robienia tego zdjęcia mistrz masarski Franciszek Segeth
miał już swój sklep na parterze narożnej kamienicy

Prowadził go do 1945 roku, ale nazwa tego miejsca „Segetowe” przetrwała jeszcze przez wiele lat.


Lipiec 2023 r.

Lublinieccy rzeźnicy jako przedsiębiorcy będący elitą ówczesnego miasta, czynnie uczestniczyli w jego życiu kulturalnym i społecznym. Mistrzowie rzeźniccy: Paweł Potrawa, Józef i Bernard Jablonka, Jerzy Nowozimski, Maciejowicz wchodzili w skład rady gminy katolickiej i uczestniczyli w I posiedzeniu tego gremium, które odbyło się 12 sierpnia 1877 roku. Paweł Potrawa był inicjatorem budowy dodatkowego wejścia na chór w kościele św. Mikołaja. W tym samym kościele Amalia Nowozimska żona mistrza rzeźnickiego Jana (Johana Franza), ufundowała instalację oświetlenia ołtarza głównego oraz bocznego NMP, tuż po doprowadzeniu tam prądu z nowej elektrowni przy obecnej ul. Stalmacha (11 kwietnia 1909 r.) oraz Stacje Drogi Krzyżowej na cmentarzu parafialnym.

Z kolei mistrz rzeźnicki Karol Kolano ufundował rzeźbę „Pana Jezusa niosącego krzyż” przy kościele św. Krzyża, czyli miejsce domniemanego lublinieckiego cudu w latach 40-tych. Wszystkie te fundacje przypomniał tydzień temu Bartek. Dodam jeszcze, że swój wkład w gruntowny remont, jaki został przeprowadzony w 1931 roku w kościele św. Mikołaja, miał także wspomniany już Franciszek Segeth. Sfinansował wtedy renowację ołtarza pw. Anioła Stróża w kaplicy Kochcickich.


Franciszek Seget

Na podstawie:
„Dzieje rzemiosła lublinieckiego” – Jan Fikus
„Lubliniec, Z dziejów miasta na Górnym Śląsku” – Jan Fikus Senior
„Lubliniec, 750 lat historii miasta i mieszkańców” – O. Kniejski, M. Żymierski, S. Ziółek, M. Berbesz
„Lublinitzer Kreisblatt” – nr.21, 27 maj 1905 r.
„Lublinitzer Kreisblatt” – nr.43, 25 październik 1913 r.
„Polska Zachodnia” nr 197, 21 lipiec 1938 r.