Wchodząc na groblę stawu Posmyk od jego wschodniej strony, można mieć wrażenie, że rozpoczęta przechadzka jest jak spacer po muzealnych salach prezentujących odrębny, zamknięty zbiór eksponatów z określonego hasła katalogowego – po prawej – Bobrowisko, a z nim Dąb Bobrowy, potem zadrzewienie – Kolonia Klonów, zaraz naprzeciw, po lewej, zagajnik – Brzozowe Panny, dalej gospodarstwo rolne i za nim szpaler wielgaśnych, robiących niesamowite wrażenie, dębów- Leśników, następnie korytarz z zakrzaczeniami trzmielinowo-jeżynowo-bzowymi i już stoimy obok Sześciu Kuźników. Są w muzeum sale, w których zatrzymujemy się na dłużej, przez inne przechodzimy spiesznie, bez większego zainteresowania, bo dotąd nic szczególnego o nich nie wiedzieliśmy, nie dostrzegliśmy ich wyjątkowości z powodu być może niewłaściwej ekspozycji, za to w innych, mamy swoje ulubione zbiory i te kontemplujemy długo i z atencją. Zatrzymajmy się więc przy Brzozowych Pannach, zwłaszcza teraz, gdy ekspozycja bardziej wyraźna, odsłaniająca drugi plan, bez pierwszego rzędu z firan zieleni. Naga prawda białej kory. A Brzozowe Panny na Grobli to okazy dorodne, stare, z grubym, mięsistym pniem, strzeliste i śmigłe, jak to brzozy. Lecz nadal delikatne, nadal niewinne i takie subtelnie nienarzucające się wśród mocarnych dębów, klonów i olch. Teraz właśnie, w porze bezlistnego przedwiośnia, jest okazja, nim utoną w pierwszoplanowej zieleni innych drzew, by się im przyjrzeć, dostrzec ich eteryczną urodę, a jednocześnie jakąś siłę, szlachetność i ogrom. Bez nich Grobla byłaby jakaś niedopełniona, wszak to jedno z ważniejszych polskich drzew.
Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska