Konstanty Damrot, a właściwie Constantin August Damroth, urodził się 13 września 1841r. w Lublińcu (wówczas Lublinitz), w rodzinie Konstantego i Karoliny z domu Jüttner. Dzień później Konstantego ochrzczono, zaś jego rodzicami chrzestnymi byli: Agnes Hermann (żona piekarza) i August Wittkowitz (ówczesny proboszcz parafii św. Mikołaja w Lublińcu).

Akt urodzenia Constantina Augusta Damrotha (Konstantego Damrota)
Rodzina Damrotów zamieszkiwała Lubliniec od co najmniej XVIII wieku, o czym świadczą wpisy w księgach metrykalnych parafii św. Mikołaja. Pojawiają się tam między innymi: Johanes Damrot (ur. 1717r) i Velentinus Damrot (ur. 1721r), których ojcem chrzestnym był najstarszy syn ówczesnego właściciela miasta Lublińca – Piotra Jarosława Celarego – Leopold Euzebiusz Celary.
W księgach tych, nazwisko rodowe, na początku XVIII wieku brzmi: Damrot, jednak z biegiem czasu coraz częściej pojawia się z literką „h” na końcu – Damroth. W tej formie podpisywali się zarówno pradziadek, dziadek, jak i ojciec Konstantego Damrota, tak też podpisywał się i Konstanty (na potrzeby tego opracowania będę w przypadku ks. Konstantego – używał formy Damrot, bardziej popularnej).

Konstanty Damrot (lata młode)
Czym zajmowała się rodzina lublinieckich Damrotów? Otóż – szewstwem. I to z pokolenia na pokolenie. Szewcem bowiem był dziad – Michael, a także jego brat Johann, szewcem był ojciec Konstantego, po którym odziedziczył imię – Constantin. Damrotowie posiadali co prawda kawałek ziemi (Kudera podaje, że 20 morg, czyli około 5 ha), jednak nie wiadomo, czy ją uprawiali, czy raczej dzierżawili komuś. Na pewno nie była to rodzina rolników.
Damrotowie byli też bardzo religijni. Funkcję kościelnego przy parafialnym kościele pw. św. Mikołaja pełnili znów, zarówno dziadek, jak i ojciec Konstantego Damrota. Franz (Franciszek) Damroth, brat ojca Konstantego, urodzony 22 marca 1793r. był najpierw nauczycielem (uczył od 1821-1824 w szkole elementarnej w Woźnikach), a po ukończeniu seminarium duchownego w Kielcach (wyświęcony w 1828r), wikariusz przy kolegiacie w tym mieście, wicedziekan Seminarium (od 1843r. honorowy kanonik tejże kolegiaty). W rodzinie pojawi się także jeszcze jedna osoba duchowna, będzie nią Juliusz Jüttner, jednak o nim opowiem w innym miejscu.

Kościół parafialny pw. św Mikołaja w Lublińcu – widok od strony „Małego ryneczku”,
w tym kościele funkcję kościelnego – pełnili zarówno dziadek, jak i ojciec Konstantego Damrota,
tu też Damrot został ochrzczony
Teraz przyjrzyjmy się bliżej rodzinie Damrotów. Dziadkiem Konstantego był – Michael Damroth (ur. 1757), babcią Johanna Kocyba (ur.1772). Konstanty nigdy ich nie poznał, oboje zmarli zanim się urodził (Johanna odeszła z tego świata w 1813r, Michael w 1819r.). Ojciec Konstantego – Konstanty Damroth urodził się w 1799r. W 1827r. ożenił się z Caroliną z domu Jüttner (ur. 1807r). Ślubu młodej parze udzielił ks. Thomas Mokrosz (proboszcz kościoła farnego). Carolina była córką honorowego lublinieckiego rajcy miejskiego i piekarza Franza Jüttnera, którego Konstanty także nie mógł znać, bowiem zmarł w 1824r. Niezbyt dobrze poznał też swoją babcię, ze strony matki, Agnes Jüttner z domu Śliwa zmarła w 1843r. gdy miał zaledwie 2 latka.

Informacja o zawarciu związku małżeńskiego przez rodziców Konstantego
Carolinę z domu Juttner i Canstantina Damrotha
Gdy Konstanty przychodził na świat, jego narodziny musiały być mocno omodlone przez rodziców, bowiem dwójka dzieci, która narodziła się bezpośrednio przed młodym Kostkiem – zmarła nie przeżywszy roku. Były to dziewczynki: Philomena Elizabeth (1838r.) i Salomea Elizabeth (1839r). Zaś nad kołyską Konstantego pochylały się główki czwórki dzieci Damrotów – najstarszego już gimnazjalisty – Ignacego Józefa (1828r), Gertrudy Konstantyny (jak pisał we wspomnieniach Konstanty – jego ukochanej siostry), cztery lata młodszej od Ignacego (1832r), Pauliny Marii (1834r) i Johanny Domicelli (1836r) (nie udało mi się potwierdzić istniejącego przekazu, że Damrotowie mieli 11 dzieci, ja wyliczyłem ich tylko 9).
Rodzina Damrotów w momencie urodzenia Konstantego mieszkała w Lublińcu niedaleko kościoła pw. św Mikołaja – przy ulicy Langegasse (obecnie ulica Damrota) najprawdopodobniej w niewielkim domu, jednak wydaje się, że nie drewnianym a murowanym (dlaczego – wyjaśnię to później). Jak wspomina Konstanty w jednym ze swoich wierszy, z domem sąsiadowała stajnia, na podwórzu rosła lipa, zaś ojciec najwyraźniej hodował gołębie, gdyż i o gołębniku pisze młody – Damrot.

Mapa frag. Lublińca z 1852r. Kółkiem zaznaczony
dom rodzinny Damrotów – murowany, przy ulicy Langegasse nr działki 75
Zanim rozpoczniemy opowieść o życiu Konstantego Damrota warto jeszcze troszkę opowiedzieć o jego rodzicach. Nie wiadomo, czy ojciec – Konstanty Damroth pracował w swoim wyuczonym zawodzie, jednak należy założyć, że tak. W księgach metrykalnych (chrzcielnych) obok imienia i nazwiska wpisywany był zazwyczaj zawsze zawód ojca i w przypadku Konstantego Damrotha w tej rubryce zwykle pojawia się – szewc. Dopiero, gdzieś w połowie lat 30-tych obok szewca wpisana jest też funkcja jaką pełnił czyli kościelny, lub przewodniczący Rady Parafialnej. Wiemy, że Konstanty Damroth (ojciec) sprawował też: funkcję radnego miejskiego, zasiadał w ławach komisji miejskich, czy był nawet poborcą celnym w Lublińcu. Tak scharakteryzował go w swoim opracowaniu ks. Jan Kudera: „był człowiekiem nadzwyczaj pobożnym, pracowitym, sumiennym i szczerym jak złoto, a przytem spokojnym i tak sobie trochę myślicielem”.
Matka Carolina Damroth, troszczyła się o dzieci i dom. Miała przecież ich całkiem sporą czeladkę. Jednak była także, w momentach pomiędzy połogami, aktywna zawodowo, bowiem handlowała zbożem i mąką (tu też wskazówkami są metryki chrzcielne, oraz informacje zamieszczane w gazecie lokalnej). Kudera o Carolinie napisał tak: „pobożna, była umysłu ruchliwego, utalentowana, lubiła pieśń i śpiew”.
Dom rodzinny Konstantego Damrota, zdjęcie wykonano najprawdopodobniej
na początku XX wieku
Pierwsze 5 lat życia małego Konstantego wydaje się, że przebiegało dosyć szczęśliwie. Można by nawet powiedzieć, że przed Damrothami rysowały się perspektywy lepszego życia, a to za sprawą spadku po rodzicach Caroliny. Gdy w 1843r. zmarła Agnes Jüttner, rodzinie Jüttnerów, w 1844r., udało się sprzedać parcelę i dom po Franzu i Agnes, znajdującą się przy lublinieckim rynku za 1740 talarów (co było wówczas sporo kwotą) i podzielić się nią. Czy w ramach spadku po rodzicach Carolina otrzymała dom przy ulicy Herrenstarsse? (dzisiejsza Niedurnego). Czy za pieniądze ze spadku – małżeństwo Damrothów kupiło go? Nie udało mi się tego ustalić. Jednak wszystko na to wskazuje, że od 1844r Damrothowie najprawdopodobniej mają dwa domy. Ten przy Herrenstrasse wynajmują (dom ten składał się z kilku pokoi, przylegała do niego stajnia i przestronne podwórze), w drugim przy Langegasse mieszkają. W styczniu 1844r. rodzina Damrothów się powiększa, na świat przychodzi ostatnia córka Damrothów – Marianna Albina.
I być może życie małego Konstantego pobiegło by zupełnie innym torem, gdyby nie feralne lata 1847 i 1848.
Preludium nieszczęść zaczęło się w 1844r. kiedy to na Górnym Śląsku wybuchła zaraza ziemniaczana, która spowodowała zniszczenie większości ziemniaków na polach. Przez dwa kolejne lata pogoda nie rozpieszczała rolników. Padające deszcze zniszczyły uprawy zboża i ziemniaków (zbożem handlowała Carolina). W lipcu 1847r. na Śląsku wybuchła epidemia duru brzusznego. Być może dlatego rodzice wysłali najstarszego syna Ignacego na wakacje do wujka Franciszka do Kielc. Ten co prawda ustrzegł się duru – za to przeziębił się (być może zażywając kąpieli) i to tak mocno, że po powrocie do domu, ku rozpaczy całej rodziny zmarł 24 września 1847r.
Jakby tego było mało, w listopadzie 1847r. roku spalił się rodzinny dom Damrothów przy Langegasse (tak jak przylegający do niego – dom kotlarza Januschowskiego).

Informacja o pożarze zamieszczona w lokalnej prasie 13 listopada 1847r.
Echem tego pożaru jest drugie imię Florian, jakie otrzymał urodzony w marcu 1848r. ostatni syn Damrothów – Ignacy. Być może była to podzięka dla św. Floriana, patrona strażaków, za to, że podczas pożaru nikomu z rodziny nic się nie stało. Niestety pożar nie był ostatnią tragedią, jaka w tym czasie dotknęła Damrothów. Najpierw w lutym 1848r. na dur brzuszny zmarł, w wieku 41 lat, proboszcz parafii św. Mikołaja – Augustyn Wittkowitz, przyjaciel domu Damrothów i chrzestny większości dzieci w tej rodzinie, w tym Konstantego Damrota. Dwa miesiące później pożegnał się ze światem – Ignacy Florian (w sumie w parafii św. Mikołaja w 1848r. zmarło aż 213 członków tejże parafii).

Informacja o śmierci najmłodszego brata Konstantego
Ignacego Floriana Damrotha, który zmarł 14 maja 1848r
Nim te wszystkie straszliwe wydarzenia, które zmieniły życie Konstantego i rodziny, miały miejsce, na jesieni 1847r. mały Konstanty przekroczył po raz pierwszy progi szkoły. Miał do niej niedaleko, gdyż znajdowała się – tuż przy kościele, a tym samym prawie sąsiadowała z domem Damrothów. Jak podają autorzy biogramu w gazecie „Światło” wydanym w 1895r. w lublinieckiej szkole miejskiej małego Kostka uczyli: Carl Taschka (rektor szkoły) i Paul Josef Rendschmidt(organista i drugi nauczyciel), a zapewne i ojciec chrzestny ks. dziekan Wittkowitz. Sam Konstanty mógł z książkami spotkać się już wcześniej – bowiem, szczególnie te religijne, w domu, w którym od pokoleń sprawowało się funkcję kościelnego być musiały. Być może książki otrzymywał także od swojego krewniaka Emanuela Maciejowskiego (jego żona Józefa, była najprawdopodobniej siostrą dziadka Michaela), który był introligatorem.
Nie dane było jednak Konstantemu w spokoju pierwszą klasę ukończyć w Lublińcu. Czy to z powodu pożaru, czy to, co bardziej prawdopodobne w obawie przed chorobą, na początku 1848r. jedynego syna jaki pozostał Damrothom (Ignacy Florian jeszcze wówczas się nie narodził) rodzice oddali pod opiekę wuja (brata matki Caroliny) księdza Juliusza Jüttnera, który właśnie otrzymał pracę jako katecheta w Seminarium Nauczycielskim w Paradyżu (obecnie część Gościkowa) hen aż na Pojezierzu Lubuskim w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego.

Klasztor i Seminarium, gdzie uczył się i mieszkał Konstanty Damrot od 1847r. do 1853r.
Jak podają źródła, 6 letni Konstanty Damrot zakwaterowany został w Domu Sierot pw. św. Marcina (Weisen Anstalt), instytucji założonej w 1844r. przez ks. Bernarda Bogedaina, a działającym przy Seminarium Nauczycielskim. Była to dosyć nietypowa placówka, bowiem przyjmowano do niej od 12 do 15 chłopców, katolików i zadeklarowanych Polaków, w wieku od 8 roku życia (widać Kostka potraktowano ulgowo pod tym względem). Chłopcy mieszkali w specjalnie przygotowanych pomieszczeniach klasztoru pocysterskiego. Opiekował się i mieszkał wraz z nimi jeden z seminarzystów, a dodatkowo chłopcy mieli jeszcze opiekunkę, która dbała o czystość i opierunek. Chłopcy pochodzili z biednych rodzin, stąd pobyt i nauka była dla nich bezpłatna, czy tak samo potraktowano małego Konstantego Damrota, nie wiadomo. Niezwykłym pomysłem księdza Bogedaina był cel tegoż Domu. Otóż ta grupa dzieciaków, która go zamieszkiwała, była równocześnie klasą ćwiczebną (tzw. szkołą ćwiczeń) dla seminarzystów. Ci ucząc młodych chłopaków, mieli się wprawiać nie tylko w sposobie uczenia, ale przede wszystkim w uczeniu dzieci w języku polskim. Wszystko to działo się w myśl zasady, którą wyznawał ksiądz Bogedain, że szkoła może skutecznie kształcić katolika i obywatela pruskiego, tylko przez zrozumiały dla ucznia język, a tym językiem dla większości dzieci z Wielkopolski, Pomorza Gdańskiego, Warmii czy Śląska był język polski. Co prawda większość dzieci na Górnym Śląsku posługiwała się „godką”, jednak nie była ona w żaden sposób skodyfikowana, toteż Bogedain postawił na literacki język polski. I tak młody Konstanty – nawet jeżeli w rodzinnym domu nie poznał dobrze tego języka – zapewne, jak większość ówczesnych mieszkańców Lublińca świetnie mówił po niemiecku i godoł, to w Paradyżu pod okiem przyszłych nauczycieli literacki język polski opanował w stopniu zadowalającym. Jak wspominała w liście do księdza Kudery – siostra Konstantego – Filomena, gdy Konstanty przyjeżdżał do domu mówił tylko czystym polskim językiem, którego uczył się w zakładzie. W ten sposób chciał siostrom zaimponować, a one jak pisze Filomena – bardzo się z tego cieszyły.
Tutaj warto jeszcze pochylić się nad jednym wątkiem tak często nieprawdziwie ukazywanym w biografii Konstantego. Matka Carolina wraz z jej rodziną przedstawiana jest jako Niemka, zaś Damrothowie jako Polacy. Nic bardziej mylnego. Oboje byli mieszkańcami Lublińca, oboje w nim się urodzili i wychowali. Oboje byli obywatelami Pruskimi. Lubliniec od XIV wieku do Rzeczpospolitej nie należał, a rozwój świadomości, akuratnie w tym mieście, łączności z Polską i jej tradycją – przypada dopiero na koniec XIX wieku. Co prawda powoli budzi się za sprawą Lompy, Gajdy, czy Ligonia (później samego Damrota) – ale żaden z nich nie działa na terenie samego miasta – tylko poza nim. Tę rolę historia powierzyła dopiero na początku XX wieku: Maksymilianowi Rzeźniczkowi, Franciszkowi Willertowi czy Stanisławowi Brelińskiemu.
Córka Gertrudy Darmoth (najstarszej córki – Konstantego i Caroliny) Maria Kurkowa wspomina, że w domu dziadków mówiło się po niemiecku, dodaje też że i po polsku (tu raczej należy przyjąć że godano). Maria nie mogła pamiętać Caroliny bo ta zmarła na wiele lat przed jej narodzinami. Skoro wówczas, gdy ona spędzała czas u dziadka, czyli w latach 70-tych XIX wieku mówiono po niemiecku – to znaczy, że nie działo się to za sprawą Caroliny. Po prostu, po raz kolejny to przypomnę, w Lublińcu ten język (język niemiecki) wśród kupców, rzemieślników i urzędników był najbardziej popularny, a przecież do tej grupy zaliczała się rodzina Damrothów. Godką posługiwano się najczęściej w okolicznych wsiach. Konstatnty Damroth – ojciec, zapewne też jako kościelny godkę, polski i niemiecki, a nawet łacinę musiał znać. Niemożliwym jest też, że Juliusz Jüttner nie znał języka polskiego i się nim nie posługiwał. Ucząc w Paradyżu religii, musiał uczyć ją po polsku, będąc dyrektorem Seminarium w Głogówku, gdzie głównie uczono w języku polskim, także, a to, że w jego domu w latach 70-tych nie mówiono w tym języku (o czym wspomina Maria Kurkowa) o niczym nie świadczy (warto pamiętać, że to już czas Kulturkampfu i walki z językiem polskim, a ksiądz Juliusz do odważnych nie należał).
Wróćmy więc do szkoły. W Paradyżu Damrot uczył się także gry na instrumentach (skrzypcach i klawikordzie), pracuje w ogrodzie, a także zwyczajnie bawi się – bo trudno by 6 letni chłopiec cały czas poświęcał na naukę.
W tym czasie rodzina Damrothów, po koszmarnych latach 1847 i 1848r. próbowała dojść do siebie. Być może po pożarze zamieszkała czasowo w domu przy Herrenstrasse, być może dom ten sprzedała, by mieć pieniądze na odbudowę zniszczonego rodzinnego domu. Dom przy Langegasse musiał być częściowo kamienny i nie ulec całkowitemu spaleniu. Dlaczego tak sądzę? Jego kształt – sugeruje, że od strony południowej sąsiadował bezpośrednio z domem Januschowskiego (cała ta ściana pozbawiona jest na całej długości okien), którego najprawdopodobniej nie było stać na odbudowę i działka ta do początku XX wieku stała pusta. Gdyby Damroth stawiał nowy budynek – nigdy by jego dom nie przybrał takiego kształtu. Pani Ewa Dybowska, która opracowała biogram Konstantego Damrota w „Szkicach Lublinieckich” – w swoim artykule podaje, że gdy w latach 70-tych XX wieku dom po Damrotach (wówczas własność państwa Ptaków) przechodził remont, ślady dawnego pożaru można było jeszcze zauważyć. Być może też, że to za sprawą kotlarza i w jego warsztacie, wybuchł pożar, który głównie strawił dom Januschowskiego.

Dom rodzinny Damrota – widok współczesny, 2025r.
Do odbudowanego domu przy Langegasse – Damrothowie wprowadzili się w 1851r, być może świętowali w nim przyspieszone 10 urodziny Konstantego, gdyż ten wakacje spędzał z rodzicami. Jednak pół roku później Konstanty znów przeżył stratę – 16 kwietnia 1852r. w wieku zaledwie 41 lat zmarła jego matka Carolina. Zbiegiem okoliczności tego samego miesiąca ksiądz Jüttner został mianowany dyrektorem Seminarium w Głogówku i Konstanty został w Paradyżu sam.
Jesienią 1853r. Konstanty zostaje zapisany do jednego z najbardziej prestiżowych gimnazjum na Śląsku – do Katolickiego Gimnazjum im. św. Macieja we Wrocławiu (Katholisches St. Matthias-Gymnasium).

Budynek, w którym mieściło się Gimnazjum św. Macieja we Wrocławiu
To tutaj przed Damrotem kształcili się bracia Eichendorffowie (Józef i Wilhelm), Józef Elsner (nauczyciel Chopina), czy Jan Dzierżoń (uczony, pszczelarz). Ciekawe, że już po roku Damrot przenosi się do Królewskiego Katolickiego Gimnazjum w Opolu. Czy zaważyły kwestie finansowe? Możliwe, jednak szkoła wrocławska dawała możliwość uczenia się i biedniejszym uczniom, jeżeli osiągali dobre wyniki i otrzymywali dobre referencje pedagogów (wówczas mogli uczyć się za darmo i byli w pełni utrzymywani). Czy może jednak młody, bo przecież 12 letni Konstanty czuł się w tym mieście samotny i zapragnął być bliżej rodziny? To również możliwe, jednak pamiętajmy, że ostatnie 1,5 roku sam mieszkał w Paradyżu, a wówczas był jeszcze młodszy. Niezależnie od przyczyny, Konstanty Damrot na kolejne 8 lat związał się z Opolem.

Królewskie Gimnazjum w Opolu. Tutaj Damrot uczył się w latach 1853-1862
Jak wyglądała nauka w opolskim gimnazjum? Przede wszystkim trwała 8 lat. Pierwsza klasa była jednoroczna, klasa druga – dwuletnia, do klasy trzeciej uczęszczało się znów rok, zaś do klasy czwartej – dwa lata, w ostatnich klasach piątej i szóstej uczono się po roku. Główny nacisk w szkole skierowany był na naukę łaciny i greki, a dopiero na trzecim miejscu matematyki i arytmetyki. Kolejne obowiązkowe przedmioty to: historia i geografia, język francuski, religia i język niemiecki, a także w klasach starszych: przyroda i fizyka. W pierwszej klasie kaligrafia i w klasie trzeciej – nauka śpiewu. Pozostałe przedmioty były fakultatywne. W ich ramach można było uczęszczać na zajęcia z gimnastyki, śpiewu, kaligrafii, rysunku, hebrajskiego i języka polskiego. Na zajęcia z języka polskiego można było uczęszczać od klasy 5 – przez pierwsze dwa lata po 2 godziny, w kolejnych już po godzinie. Czego uczono na tych zajęciach? Program przewidywał ćwiczenia gramatyczne, tłumaczenie tekstów, wypracowania, dyskusję o historii Polski, naukę polskich obyczajów, kulturze materialnej i duchowej. Korzystano z podręczników Wolskiego, oraz opracowanego przez Antoniego Kiszewskiego (profesora paradyskiego seminarium z czasów, gdy uczęszczał do niego Damrot) „ podręcznika/czytanki „Nauka o świecie”.

Rozkład materiału w opolskim gimnazjum na rok szkolny 1861/62
Czy Konstanty Damrot uczęszczał na zajęcia z języka polskiego? Tak. Na świadectwie maturalnym podkreślono, że zajęcia z języka polskiego ukończył z doskonałym wynikiem. Kto uczył młodego Damrota – tego przedmiotu? Klerycy/księża: Leopold Swientek (późniejszy proboszcz Lewinie Brzeskim), Rudolf Banner (późniejszy kuratus Domu św. Franciszka w Opolu Szczepanowicach), oraz Kaspar Wrzodek (późniejszy kuratus kościoła św. Krzyża w Opolu).
Jednak czas nauki w gimnazjum, to przede wszystkim okres kształtowania przez państwo Pruskie – młodych umysłów, w taki sposób, by po opuszczeniu murów szkoły – abiturient czuł się w pełni ukształtowanym obywatelem pruskim. Język polski miał w temu celowi pomóc, nie zaś być przeszkodą. I tak też się dzieje. Po zakończeniu gimnazjum, już jako student Damrot napisze: „(…)przerabiają nas na Niemców, z historii ledwie się dowiedziawszy, że Szląsk to ziemia czysto niemiecka, zaś Górny Śląsk jest tylko anachronizmem bez wagi i znaczenia (…) Przekonany więc, żem Niemiec, i stąd żem obowiązany przyczyniać się, według możności, do zniesienia wspomnianego anachronizmu, pracowałem z natężeniem około niemieckiego (…).”
Oczywiście na wakacje Damrot przyjeżdża do domu rodzinnego do Lublińca, w którym to zachodzą wielkie zmiany. Połowa XIX wieku – to czas gdy miasteczko, uważane dotąd za głównie rolnicze (nie całkiem słusznie) przechodzi przeobrażenie. Co prawda największy bum w swojej historii będzie przeżywało pod koniec XIX wieku, ale zmiany już czuć w mieście.
W latach 1844-1859 Lubliniec zostaje połączony szosą z Tworogiem, w 1848r. zostaje oddany do użytku Zakład Wychowawczy im. Grotowskiego, w 1850r. zostaje wybudowany kościół ewangelicki. Lubliniec się rozrasta, przybywa mieszkańców – szczególnie Żydów. Rozwija się rzemiosło, kupiectwo i przemysł.
W Lublińcu drukowane są w języku polskim książki Józefa Lompy, Karola Reszki, czy Jana Gajdy. Ten ostatni w latach 50-tych jest częstym gościem w domu Damrotów. Będzie uczył młodego Konstantego rysunków (wszak jest artystą, malarzem sakralnym). Jest też poetą. Być może to on natchnie Konstantego do pisania własnych wierszy. To wielce prawdopodobne, przecież jeden z pierwszych utworów młodego Damrota – przypomina Gajdowy wiersz „Znasz ty tą ziemię”.
Podczas wakacji Konstanty odwiedzał także swojego wuja księdza Jüttnera w Głogówku. Jak wspominali krewni, Konstanty Damrot co roku jechał do wuja Juliusza by pokazać mu swoje świadectwo. Działo się tak dlatego, że Jüttner w dużej części łożył na naukę chłopca.
Stary Damrot, podczas letnich przerw w szkole jeździ synem do brata do Kielc, w późniejszych latach Konstanty podróżuje do wuja Franciszka już samodzielnie.

Bazylika katedralna w Kielcach, przy niej mieszkał Franciszek Damroth,
honorowy kanonik kolegiaty
Dzięki pobytowi w Kielcach Damrot wybiera się często na wycieczki po okolicy, zwiedza też Jurę, jeździ do Krakowa. Jednak fatum jakie wisi nad Kielcami, a które stało za śmiercią Ignacego Damrota, znów przypomina o sobie. Najprawdopodobniej latem 1860r. podczas jednej z wycieczek Konstanty przeziębił się. Wydawało się, że historia znów się powtórzy, bowiem przetransportowany do Lublińca młody Damrot, nie rokuje dobrze, a lekarze załamują ręce z niemocy. Jednak zdarza się cud i chłopak zdrowieje. Nie od razu i nie całkowicie. Z konsekwencjami choroby Damrot będzie zmagać się przez całe życie, być może to one staną się przyczyną jego wczesną śmiercią. Na razie są powodują powtarzanie przez Konstantego ostatniej klasy. Dlatego zamiast w 1861, Damrot kończy gimnazjum w 1862r. W sierpniu tegoż roku zdaje egzamin maturalny składający się z części pisemnej i ustnej.

Lista uczniów, którzy ukończyli opolskie gimnazjum w 1862r.
wśród nich – Konstanty Damrot
Jak wygląda świadectwo gimnazjalne Konstantego Damrota? Dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jak już pisałem – doskonały wynik uzyskał z języka polskiego, szczególnie dobrze Damrot opanował łacinę i francuski, zaś dobre oceny otrzymał z pozostałych przedmiotów, nieco słabiej radził sobie z matematyką. Podczas uroczystości zakończenia szkoły w sierpniu 1862r. jako jeden z trzech uczniów wygłosił referat w języku francuskim, a jego tematem były „Przyczyny upadku Cesarstwa Rzymskiego”, co świadczy także, że lubił a może nawet pasjonował się historią.
Jeszcze w sierpniu Konstanty postanawia kształcić się dalej na studiach teologicznych, chce zostać kapłanem. Jednak jak to w życiu Damrota często się zdarza, gdy w październiku rozpoczyna studia na Uniwersytecie Wrocławskim, zmienia zdanie – zamiast na kierunek teologiczny – zapisuje się filozofię (co sugeruje zawód nauczyciela). Cóż stoi za tą decyzją? Być może miłość. W 1860r. za mąż wychodzi najstarsza siostra Damrota – Gertruda. Jej wybrankiem jest niemłody już kupiec z Toszka – Franz Kurka. Gertruda jest jego trzecią żoną. Z Cyprianną Nowaczek Kurka ma córkę – Annę urodzoną w marcu 1844r. Damrot często odwiedza swoją siostrę i zakochuje się w Annie. Być może dzieje się to właśnie latem 1862r. Anna ma wówczas 18 lat, on 21.
Jesienią 1862r. Konstanty po raz pierwszy w swoim życiu wstępuje w progi Uniwersytetu Wrocławskiego i gorliwie bierze się do nauki. Słucha wykładów z z historii starożytnej, nowożytnej, oraz filologii klasycznej i romańskiej. W drugim semestrze w 1863r. uczęszcza na wykłady profesora Wojciecha Cybulskiego, rektora Katedry Filologii Słowiańskiej. Być może pod jego wpływem zapisuje się do Towarzystwa Literacko Słowiańskiego, którego Cybulski jest kuratorem.

Budynek Uniwersytetu Wrocławskiego,
na którym Konstanty Damrot studiuje w latach 1862-1866
Czy to tego okresu dotyczą słowa Damrota (napisane w 1867r): „(…) przez zbieg okoliczności, szczęśliwie przez opatrzność kierowany, porzuciłem język obcy, a z zapałem jąłem się pracy około języka ojczystego, narodowego(…)”? Możliwe. Warto jednak zwrócić uwagę, że grunt pod tą przemianę, przygotować musiał wuj – ksiądz kanonik Franciszek Damrot. Letnie wakacje w Kielcach to nie tylko wycieczki w ważne dla Polaków miejsca, takie jak: Częstochowa, Kraków, Lanckorona, czy Chęciny, ale i mocno patriotyczne wydarzenia, w których młody Damrot mógł uczestniczyć, lub przynajmniej o nich słyszeć z opowiadań wuja, a na pewno poczuć, bowiem od 1861r. w Kielcach atmosfera była co najmniej gorąca. 4 kwietnia 1861r. carski pisarz wojskowy rzucił butelką z atramentem w niosącego Komunię do chorego, wikariusza kieleckiej kolegiaty – księdza Józefa Zajdlera (tej samej kolegiaty, w której ks. Franciszek Damrot był kanonikiem). Wydarzenie to spowodowało wrzenie w mieście (szczególnie wśród uczniów kieleckiej Wyższej Szkoły Realnej). W sierpniu 1861r w rocznicę unii polsko – litewskiej po mszach na Karczówce i w kolegiacie kieleckiej, usypano przed klasztorem i na cmentarzu pamiątkowe kopce (jeżeli Damrot przebywał tego roku na wakacjach u wuja, co wydaje się bardzo prawdopodobne, to na pewno brał udział w tych wydarzeniach). W październiku wprowadzono w Królestwie Polskim – stan wojenny, a w styczniu 1863r. wybuchło Powstanie, które historia nazwała Styczniowym.

Karczówka pod Kielcami, widok na klasztor,
tutaj często wyprawiał się Damrot podczas pobytu w Kielcach
Konstanty Damrot w Powstaniu Styczniowym nie wziął udziału, mimo, że wielu studentów UW opuszcza uczelnię i wspiera powstańców. W jakiś sposób w Powstaniu, lub w wydarzeniach go poprzedzających uczestniczy ksiądz Franciszek Damrot. Zostaje za to ukarany przez sąd wojskowy.
Zimą 1864r. po raz pierwszy Konstanty Damrot zostaje powołany do wojska i zostaje wysłany do Szlezwiku do Dani, z którą Prusy i Austria toczą wojnę. Damrot wraca z niej wiosną. Podczas działań wojennych zostaje ranny. Najprawdopodobniej kuruje się w domu. Korzystając z tego wybiera się po raz kolejny do Toszka do siostry i do Anny. Być może postanawia się oświadczyć. Przecież właśnie uniknął śmierci, co mogło spowodować, że zaczął poważniej myśleć o założeniu rodziny i o przyszłości. Zapewne nie spodziewał się usłyszeć od Anny takich słów: „Nie łudźmy się! Ty nie nadajesz się do małżeństwa jak ja. Ty będziesz księdzem, a ja zakonnicą (…)”.
Przejęty i zrozpaczony Damrot, 12 maja 1864r. rezygnuje z przyszłości w zawodzie nauczycielskim i przenosi się na wydział teologiczny, zaś Anna Kurka wstępuje do klasztoru, gdzie przyjmie imię Pia i umrze jako siostra zakonna w opawskim klasztorze w czerwcu 1931r.
By zapomnieć o Annie rzuca się w wir nauki, co potwierdza frekwencja na zajęciach, która jest określana przez profesorów je prowadzących jako nadzwyczaj i wybitnie pilna. Nadal działa w Towarzystwie Literacko Słowiańskim, a od stycznia 1865r. jest członkiem kolejnego towarzystwa, tym razem – Towarzystwa Polskich Górnoślązaków. Stowarzyszenie to, założone przez Józefa Matischoka w 1863r. ma za cel wydoskonalenie się jego członków w języku polskim, a także ożywienie ducha naukowego. Wkrótce Damrot zostaje jego prezesem i pełni tą funkcję przez trzy semestry. Nadal uczęszcza na wykłady Józefa Cybulskiego i a przysłuchuje się tym, które prowadzi Wincent Kraiński (obaj to wielcy słowianofile, weterani Powstania Listopadowego).


Po lewej Wojciech Cybulski, po prawej Wincent Kraiński,
wykładowcy Uniwersytetu Wrocławskiego
W czerwcu 1866r. Konstanty Damrot po raz kolejny zostaje wysłany na front. Tym razem służy w elitarnym 3 Pułku Grenadierów Gwardii im. Królowej Elżbiety (3. Garde Gren. Regt. Königin Elsabeth) podczas wojny prusko – austriackiej. Z wojny, tym razem bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, wraca po jej zakończeniu we wrześniu 1866r. I oczywiście wraca na kończące się studia. Wypisuje się z obu Towarzystw i zostaje „obrany za starego pana”. Jak podaje Jan Reiter takie obieranie seniorów w towarzystwach akademickich miało na celu wzmocnienie więzi między dawnymi członkami. Na koniec studiów jesienią 1866r. otrzymuje Damrot świadectwo odejścia.
Na podstawie:
Metryki urodzeń, ślubów i zgonów – parafii św. Mikołaja w Lublińcu
Schlesische Chronik, nr 19 z 1844
Lublinitzer Kreisblatt nr 38 z 1845r.
Lublinitzer Kreisblatt nr 34 z 1847r.
Lublinitzer Kreisblatt nr 46 z 1847r.
Lublinitzer Kreisblatt nr 44 z 1855r.
Lublinitzer Kreisblatt nr 40 z 1869r.
Jan Fikus Junior – „Lubliniec, z dziejów miasta na Górnym Śląsku”
Jan Fikus Junior „Spacerem przez Lubliniec”, 1997r.
Jan Reiter „Młodzieńcze lata Konstantego Damrota : (1841-1867)”, 1956r.
Jacek Kajtoch – „Konstanty Damrot : (życie i twórczość literacka)”, 1968r.
Władysław Zieliński „Konstanty Damrot : 1841-1895 : ksiądz, poeta, nauczyciel”, 1984r.
Ziemia Lubliniecka nr 4 z 2008, Jan Myrcik „Ksiądz Konstanty Damrot”
Kronika Tygodniowa Przyjaciela Rodzinnego – nr 21 z 1895r.
ks. dr Emil Szramek – Ks. Konstanty Damroth – życiorys w 25 rocznicę jego zgonu, Opole 1920r.
ks. Jan Kudera – Ksiądz Konstanty Damrot – śląski wieszcz, na 25 letnią rocznicę śmierci, Bytom 1920r.
Zu der öffentlichen Prüfung aller Klassen des Königlichen Gymnasiums zu Oppeln am 19 August 1862 und der auf den 20. August festgesetzten Schluszfeierlichkeit – 1862r.
Jan Szymański – Pamiętnik Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego przy Uniwersytecie Wrocławskim, 1886r
Gazeta Kościelna 1844.02.19 R.2 Nr 8
Fotopolska